Maciej poleciał na Kos.

Maciej - mieszkaniec naszej gminy pojechał na ośmiodniowy urlop na wyspę Kos. Był to bardzo mile spędzony czas, jednakże wycieczka do samego miasta Kos będącego stolicą wyspy pozwoliła zweryfikować pewne spojrzenie na najwiekszy problem jaki mamy w europie od kilku miesięcy. Przeczytajcie jego relację.

Kos, grecka wyspa znajdująca się 6km od terytorium Turcji a jednocześnie będąca granicą UE znalazła się na szlaku
ludzi uciekających z ogarniętej wojną Syrii oraz ościennych krajów w których warunki nie pozwalają na dalszą egzystencję. Przynajmniej tak nam się wydaje, czas to zweryfikuje.
Uchodźcy przekraczają granicę głównie w nocy, ale też i za dnia. Kos jest traktowane jako baza wypadowa w głąb unii. Po kilku dniach w namiotach i opuszczonych budynkach są już nowi przybysze, lecz nie na długo.
Miasto Kos w centralnej części okupowane jest przez uchodźców. Turyści, mieszkańcy i uchodźcy mieszają się w jednej masie raczej nie przeszkadzając sobie wzajemnie.
Niestety miasto tonie w śmieciach, papierach i butelkach plastikowych. Nabrzeże usłane jest zniszczonymi pontonami oraz kamizelkami ratunkowymi. Obok na plaży na leżakach widać tylko nielicznych turystów, w wodzie jest tylko kilku śmiałków chcących popływać w takich warunkach. Tylko dzieci imigrantów beztrosko bawią się na plaży w rozbitków używając do tego resztek tego co zostało po przeprawie pontonem.
Ławki i okoliczne trawniki zostały zaadoptowane dla potrzeb przybyłej ludności.
Dziećmi zajmują się kobiety, te praktycznie przesiadują w namiotach lub na ławkach które są obok. Nie widzieliśmy żadnej kobiety spacerującej bądź idącej z jakimiś zakupami. 
Mężczyźni natomiast zupełnie odwrotnie, chodzą grupakami lub przesiadują w różnych miejscach, rozmawiają ze sobą lub patrzą na turystów, ewentualnie rozmawiają przez telefon. 
Ten obraz nie wpływa dobrze na wizerunek wyspy, tym bardziej na jej stolicę.
Mieszkańcy mają dość już tej sytuacji, turyści w pobliskich hotelach czują się oszukani.
Pomimo tego, każdy na ulicy jest uśmiechnięty i na polskie "dzień dobry" chętnie odpowiadają pozdrawiając nas w ich języku.
Poza miastem Kos, nie widać uchodźców. Ślady pozostają tylko na plażach od północnej strony wyspy. Co kilkaset metrów widać wiosła, zniszczone pontony a raczej ich kawałki i całkiem sporo kamizelek ratunkowych. Podczas naszego pobytu nie zauważyliśmy aby ktoś sprzątał plażę z resztek tego sprzętu. 
Problem w swej materii jest spory, to wielki test nie tylko dla parlamentu unii ale głównie dla naszego społeczeństwa, ponieważ to my na własnych barkach musimy "dźwignąć ten ciężar".
Mam wielką nadzieję, że naszę społeczeństwo w jak naszybszym czasie upora się z tym problemem tak, aby nikt na tym nie ucierpiał.

kos1.jpgkos2.jpgkos4.jpg

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież