M. Anuszkiewicz: Rodzina i znajomi, którzy mnie odwiedzali nie chcieli wierzyć, że obrazy są mojego autorstwa

Często w pogoni dnia codziennego, w natłoku spraw i obowiązków zapominamy lub nawet nie zdajemy sobie sprawy, że gdzieś blisko, w sąsiedztwie tworzone są piękne rzeczy. Rzeczy nad, którymi warto się zatrzymać bo potrafią one inspirować i warte są chwili naszej uwagi.

Przykładem mogą być tutaj obrazy pani Marii Anuszkiewicz ze Sławy, malarki z 7 - letnim stażem.
Dla pani Marii, malarstwo na początku było sposobem na spożytkowanie nadmiaru wolnego czasu.
- Bardzo długo chorowałam. Po śmierci męża nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chwytałam się więc różnych zajęć - wyszywałam, haftowała, robiłam na drutach. Kiedy okazało się, że stan mojego zdrowia jest przeszkodą uniemożliwiającą wykonywanie tych prac, postanowiłam poszukać czegoś innego - wspomina nasza rozmówczyni.
Sławianka dowiedziała się od koleżanki, że w mieście powstała Akademia Dorosłego Człowieka a w niej działa grupa śpiewająca. Jednak śpiew to było za mało. Pani Maria koniecznie chciała robić coś jeszcze. Coś czym mogłaby się zająć także w domu. Usilne poszukiwania zaprowadziły ją do grupy malarskiej. Jednak pierwsze spotkanie z malarstwem przyniosło wiele trudności.
- Pierwszą moją pracą były “Słoneczniki” Vincenta Van Gogha malowane kredką woskową. Malowało mi się bardzo ciężko bo obie moje ręce były słabe a jedna w zasadzie była całkowicie niewładna. Jednak ja to traktowałam jako rehabilitację. I tak właśnie zaczęła się ta cała moja (pani Maria w tym momencie się roześmiała bo prawdopodobnie chciała powiedzieć - kariera) przygoda z malarstwem - opowiada malarka.
Artystka dostrzegała jednak postępy. W miarę upływu czasu malowanie było coraz łatwiejsze i (co najważniejsze) przyjemniejsze. Alternatywą dla kredki woskowej były farby akrylowe. Ból i niedowład rąk nie dokuczał tak bardzo podczas malowania pędzlem. Dziś z uśmiechem zauważa, że maluje coraz lepiej i szybciej.
- Rodzina i znajomi, którzy mnie odwiedzali nie chcieli wierzyć, że obrazy podpisane “M. Anuszkiewicz” są mojego autorstwa. Myśleli wtedy, że maluje je moja wnuczka Martynka - mówi nam malarka.
Obrazy pani Marii na światło dzienne wyszły po raz pierwszy podczas małej wystawy organizowanej przez Dom Kultury w Sławie.
Kolejna wystawa była już indywidualna. Zorganizowano ją 4 lata temu w auli Szkoły Podstawowej w Sławie z okazji Dni Miasta.
Następnie 3 malarki z naszej gminy, w tym oczywiście pani Maria, pojechały ze swoimi obrazami do Drezna, gdzie odbyła się wystawa ich prac.
W tym roku sławianka miała w planach pojawić się na majowym kiermaszu. Z powodu epidemii jednak, kiermasz został odwołany.
Niestety sławska artystka z powodów zdrowotnych nie planuje więcej wystawiać swoich prac, przy czym na szczęście nie zamierza zrywać z malarstwem.
Dziękujemy Pani Mario za poświęcony nam czas i życzymy dużo zdrowia oraz radości płynącej z tej pięknej pasji.

 

galeriaa.jpg

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież